Auto zastępcze na koszt ubezpieczyciela sprawcy wypadku
Jeśli wypadek miał miejsce z winy innego kierowcy, poszkodowany ma prawo wynająć pojazd na koszt ubezpieczyciela sprawcy kolizji - pisze "Rzeczpospolita" (Nr z 30.09.2010 r.). Dziennik przypomina, iż poszkodowani przez wiele lat mieli problemy z wyegzekwowaniem od ubezpieczyciela sprawcy wypadku pokrycia kosztów wynajmu auta zastępczego, w czasie gdy uszkodzony samochód był w naprawie. Albowiem zwrot kosztów wynajmu pojazdu zastępczego zależał od polityki towarzystwa, które likwidowało szkodę, ale też od determinacji poszkodowanego - pisze gazeta. Ubezpieczyciele np. zwracali koszty tylko osobie wykorzystującej auto do prowadzenia działalności gospodarczej, ograniczali czas najmu albo nie zwracali kosztów za okres, gdy warsztat oczekiwał na dostarczenie części niezbędnych do naprawy. Teraz powinno to się zmienić - twierdzi "Rzeczpospolita" - ponieważ wspólne wytyczne Polskiej Izby Ubezpieczeń i Komisji Nadzoru Finansowego wyjaśniają, jakie okoliczności ubezpieczyciel ma wziąć pod uwagę, oceniając roszczenie o pojazd zastępczy, a także w jaki sposób wyznaczy długość okresu, za który pokryje koszty najmu pojazdu. I tak, "prawo do zwrotu kosztów wynajmu pojazdu zastępczego z ubezpieczenia OC sprawcy wypadku przysługuje poszkodowanemu, który nie mógł korzystać ze swojego pojazdu w takim samym zakresie, w jakim korzystałby z niego, gdyby mu szkody nie wyrządzono, poniósł wydatki niezbędne do korzystania z innego auta oraz – jeśli nie prowadzi działalności gospodarczej nie mógł zaspokoić swoich potrzeb konsumpcyjnych i życiowych w inny sposób, w szczególności poprzez korzystanie z ogólnodostępnych środków transportu". W opinii KNF, przyjęcie przez ubezpieczycieli opisanych zasad zagwarantuje klientowi jednolity sposób podchodzenia do kwestii pojazdu zastępczego w każdym towarzystwie ubezpieczeń w Polsce.
Dziennik podkreśla, ze konieczność używania auta zastępczego poszkodowany musi udowodnić oraz udokumentować sposób, w jaki dotychczas korzystał z auta, długość dokonywanych przejazdów, cel tych przejazdów. Zasadniczo w tym celu wystarczające ma być oświadczenie poszkodowanego, ale ubezpieczyciele mają prawo zażądać innych dowodów. Ponadto, poszkodowany nie może wypożyczyć dowolnego auta w dowolnej wypożyczalni, gdyż nie może narażać ubezpieczyciela na niepotrzebne wydatki, co nie oznacza, że musi wyszukać najtańszą ofertę na rynku. Samochód zastępczy powinien być zbliżonej klasy co pojazd uszkodzony.
Kosztowne ubezpieczenia finansowe
Blisko 56,7 mln zł stracili ubezpieczyciele w I półroczu 2010 r. na oferowaniu ubezpieczeń dodawanych do różnych kredytów i kart. W tym, o ponad 1000 proc. w porównaniu z pierwszą połową 2009 r. pogorszył się ich wynik techniczny, głownie z polis ubezpieczenia przed skutkami utraty pracy, dodawanego do kredytów i kart - informuje "Parkiet" (Nr z 01.10.2010 r.).
Wynik ten pogorszył się, chociaż z tego rodzaju polis towarzystwa uzyskały 405,6 mln zł przychodów, o 6 proc. więcej niż w pierwszej połowie 2009 r. W opinii gazety, na pogłębienie się strat wpłynęło zawiązanie większych rezerw i wyższe odszkodowania. Towarzystwa zawiązały bowiem 59,6 mln zł rezerw na niewypłacone odszkodowania, podczas gdy rok wcześniej ich wartość zwiększyła się zaledwie o 3,2 mln zł. Zdaniem Marcina Mazurka, analityka firmy doradczej Intelace Research, to "pokazuje, jak ostrożną politykę biznesową prowadzą firmy z branży ubezpieczeniowej. Na początku roku towarzystwa obawiały się wzrostu bezrobocia (...) spora część rezerw została utworzona na wszelki wypadek". Firmy wypłaciły w analizowanym okresie 33,4 mln zł odszkodowań (wzrost o 17 proc.), podczas gdy pracę w tym czasie straciło 1,67 mln osób, o 35 proc. więcej niż w I półroczu 2009 r.
Dziennik podkreśla, że "towarzystwa muszą coraz więcej płacić bankom za możliwość sprzedaży polis za ich pośrednictwem. O ile w pierwszej połowie 2009 r. koszty pozyskania klienta w tej linii biznesowej wyniosły 131,7 mln zł, o tyle w I półroczu 2009 już 213,2 mln zł". Według analityka Intelace Research, "banki zabierają ubezpieczycielom około 60–70 proc. przychodów pozyskiwanych z tego rodzaju polis. Rekompensują sobie w ten sposób brak dostatecznych przychodów z tytułu udzielania kredytów, co jest spowodowane obowiązywaniem ustawy antylichwiarskiej. A mogą dyktować warunki ubezpieczycielom, bo na rynku jest duża konkurencja i każdy potrzebuje dobrych kanałów sprzedaży, więc dba o relacje z partnerami biznesowymi". "Parkiet" twierdzi, że nie wszystkie zakłady straciły na tych produktach. Zarobiły m.in. oraz Uniqa (0,2 mln zł nad kreską) oraz TU Europa.
Roszczenia wobec ubezpieczycieli z tytułu katastrof naturalnych sięgną 22 mld dolarów
Tegoroczne katastrofy naturalne na świecie kosztowały 22 mld dolarów, zmniejszając zyski ubezpieczycieli nawet o połowę. Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna" (Nr z 01.10.2010 r.) za informacjami Lloyd's of London, liczba roszczeń złożonych w pierwszej połowie 2010 r. wzrosła o jedną piątą w porównaniu z analogicznym okresem ub.r. i osiągnęła wartość 5,4 mld funtów. "W efekcie, zysk jej członków przed opodatkowaniem za pierwsze sześć miesięcy spadł aż o 53 proc. do 628 mln funtów. To najgorszy wynik od 2005 r., od kiedy Lloyd's zaczął ogłaszać półroczne sprawozdania finansowe" - pisze gazeta. Według "DGP", najkosztowniejszą jak do tej pory katastrofą było trzęsienie ziemi w lutym br. w Chile (wg szacunków grupy Lloyd's łączna suma wypłaconych odszkodowań sięgnie 885 mln funtów). Natomiast "wybuch na należącej do BP platformie Deepwater Horizon będzie ich kosztować do 380 mln funtów, a burze śnieżne w USA i huragan „Xynthia”, który latem przeszedł przez Europę – odpowiednio 30 i 15 mln". Z kolei według niemieckiego Munich Re, największej na świecie grupy reasekuracyjnej, globalne roszczenia wobec sektora ubezpieczeniowego z powodu katastrof naturalnych w pierwszej połowie tego roku sięgną 22 mld dol., dwukrotnie więcej, niż wynosi średnia z ostatnich 10 lat. Ubezpieczyciele prognozują – podkreśla dziennik - że "okres od końca sierpnia do połowy listopada to sezon huraganowy w Zatoce Meksykańskiej i na Atlantyku, co z pewnością jeszcze pogorszy wyniki finansowe ubezpieczycieli".
Opieszała likwidacja szkód powodziowych ?
Towarzystwa opieszale likwidują szkody powodziowe; wciąż trwa wiele postępowań reklamacyjnych u ubezpieczycieli - donosi "Rzeczpospolita" (Nr z 30.09.2010 r.). Według gazety, do Rzecznika Ubezpieczonych wpłynęło już 220 skarg dotyczących likwidacji szkód powodziowych, a jeszcze nie zakończyły się postępowania likwidacyjne dotyczące szkód powstałych w wyniku powodzi z końca sierpnia br. Cezary Orłowski z Biura Rzecznika Ubezpieczonych powiedział dziennikowi, że najwięcej z nich dotyczy ubezpieczeń mieszkań i domów, szkód z ubezpieczenia autocasco. Natomiast pozostałe dotyczą ubezpieczenia obowiązkowego budynków rolnych. Według "Rzeczpospolitej", skarżący zarzucają towarzystwom opieszałość w likwidacji szkód, zaniżanie odszkodowań oraz nieuzasadnione odmowy wypłaty. I jeśli "bezpośrednio po powodzi ubezpieczyciele deklarowali, że poszkodowani przez żywioł mogą liczyć na uproszczone procedury i specjalne ścieżki likwidacji szkód", to praktyka "pozostawia wiele do życzenia". Dlaczego? Towarzystwa "skoncentrowały się w głównej mierze na etapie technicznej likwidacji szkód, czyli zwiększeniu liczby rzeczoznawców (likwidatorów technicznych) i zaangażowaniu zewnętrznych firm rzeczoznawczych (likwidacyjnych) (...) W ślad za zwiększeniem liczby rzeczoznawców działających w terenie nie zwiększono liczby likwidatorów merytorycznych, którzy mają za zadanie całościowe opracowanie szkód i przygotowanie spraw do wypłaty odszkodowań". Spowodował to przedłużenie czasu likwidacji szkód., przede wszystkim wydłużył się czas oczekiwania na końcowe stanowisko ubezpieczyciela. Jednak - zauważa dziennik - "często problemy z przewlekłością postępowania nie wynikają z zaniedbań ubezpieczyciela, lecz z trudności z oszacowaniem strat". Gazeta twierdzi, że "także w przypadku reklamacji dotyczących odmowy wypłaty odszkodowania albo zaniżenia jego wysokości nie zawsze wina leży po stronie ubezpieczyciela. Zdarza się, że klient nie zna warunków umowy i nie wie, jakie prawa mu przysługują, albo ubezpieczył mienie na zbyt niską wartość. Klienci nie zawsze też odróżniają ubezpieczenie mienia według wartości odtworzeniowej i rzeczywistej".
Źródło: Rzecznik Ubezpieczonych